W chwili gdy oczy całego cywilizowanego świata zwracają się z bolesnym zdumieniem na jedną dzielnicę obszernego państwa W. C. Mości, w chwili gdy prasa wszystkich narodów stwierdza i potępia krzywdy wyrządzone dzieciom polskim w Królestwie Pruskim, uprawniony jest głos każdego człowieka i chrześcijanina, a cóż dopiero głos Polaka, który zwraca się do Ciebie w imię sprawiedliwości.
[...]
Obowiązek uszanowania duszy polskiej, ochrony szczęścia tegoż narodu, jego wiary, języka, tradycji i uczuć [...] Wasza Cesarska Mość! - miara w prześladowaniu ciał i dusz jest przebrana!
Bezduszne bowiem i nieludzkie jest takie prawo, które nie bacząc na to, że nawet zwierz każdy musi mieć swe legowisko, zabrania Polakowi wznieść sobie na własnym kawałku ziemi dach nad głową.
Straszne, głęboko niemoralne i nie dające się niczym usprawiedliwić są takie ustawy, na któe odpowiedzią jest płacz tysiąców bezbronnych dzieci.
Szkoła, a w niej nauczyciel, w Królestwie Polskim nie jest przewodnikiem, który dziecko polskie oświeca i prowadzi do Boga, ale jakimś bezlitosnym ogrodnikiem, którego urzędowym obowiązkiem jest zdrową polską latorośl przemocą przerobić, choćby na krzywą i skarlałą płonkę niemiecką. I oto z każdym rokiem więcej w tych szkołach łez, więcej świstu rózeg, więcej męczeństwa.
19 listopada
„Czas” z 24 listopada 1906, cyt. za: Wydarzenia wrzesińskie w roku 1901, red. Zdzisław Grot, Poznań 1965.
Gdy wypadłem na miasto, będąc właściwie w drodze do domu, spostrzegłem większe grupki, stojące przed wystawką wiadomości drukarni „Concordia” [...]. Przystąpiłem i ja do tej wywieszki. Była zamieszczona na niej bardzo krótka, ale za to bardzo dużymi literami, wiadomość o ustąpieniu cesarza niemieckiego Wilhelma II. Przed wywieszką zebrały się już tłumy. Jakie to różne komentarze można było usłyszeć z ust Niemców! A Polacy nic nie mówili, tylko uśmiechem wyrażali swoją wielką uciechę i radość. Teraz szybko pędziłem do domu podzielić się tą wiadomością. Ale już po drodze, spotykając obojętnie jaką polską twarz, powiadamiałem o tym. Również i w domu nie tylko rodzinie, ale wszystkim lokatorom i sąsiadom, opowiadałem o przeczytanej informacji i przedkładałem „różowe” plany na przyszłość. [...]
Potem leciałem znów do swoich koszar. Stwierdziłem, że ta wiadomość tutaj jeszcze nie dotarła. [...] Wszyscy mnie okrążyli, Polacy, Niemcy, podoficerowie i sierżanci. Częściowo nie dowierzali albo kiwali smutnie głowami. Tymczasem podczas wieczornego apelu nasz szef w smutnych słowach potwierdził moją wiadomość. Naprawdę powstała konsternacja wśród niemieckich żołnierzy.
Poznań, 9 listopada
Edward Smolibowski, Życiorys powstańca wielkopolskiego, [w:] Wspomnienia powstańców wielkopolskich, oprac. L. Tokarski, J. Ziłek, Poznań 1970.
Jeszcze tego wieczoru dowiedzieliśmy się, że cesarz Wilhelm II abdykował. Szybka reakcja zadowolenia miała swoje odbicie w pocztówkach, które do nas dotarły. Jedna z pocztówek przedstawiała straganiarza z wózkiem, który mając kolekcję cylindrów na wieszaku, ofiarowywał je przechodzącemu Kaiserowi ze słowami: „Mogę służyć cylindrem”. Druga pocztówka przedstawiała jego sześciu synów i zięcia. Kaiserowi, odliczającemu swoich synów, poddano te słowa: „Liczy swoich kochanych. Patrz on ma ich wszystkich siedmioro”. Była to aluzja, że przez prawie pięć lat wojny nie postradał nikogo ze swoich bliskich.
Wieść o abdykacji cesarza wywołała ogromną falę radości i z tego powodu odbyła się nazajutrz wielka zabawa.
Jarocin, 9 listopada
Stanisław Borowiński, Utworzenie pierwszego oddziału powstańców wielkopolskich w garnizonie jarocińskim, [w:]
Wspomnienia powstańców wielkopolskich, oprac. L. Tokarski, J. Ziłek, Poznań 1970.